1000 km

Dziesięć lat później i w mieście knowhow jest inaczej. Czekamy na wyniki biopsji dwa tygodnie. I dwie godziny w poczekalni. A kiedy nadchodzi nasza kolej, pielęgniarka, dzielny i waleczny ork, wygania moją matkę z gabinetu. Mama stoi ze mną w przebieralni, może przecież stamtąd odpowiadać na pytania. Pielęgniarka każe mi siedzieć cicho. Jestem cicho, widziałam ostatnio, że już kogoś wyrzuciła. Przychodzi lekarka, nachyla się nad pielęgniarką, czyta wyniki, mówi wpisz tu dwójkę. Wychodzi do drugiego pacjenta, skończyła z nami. Kurtyna.

Dobre dziesięć lat temu skoro świt ruszyliśmy z bratem w podróż. Mieliśmy do zrobienia prawie tysiąc kilometrów, nie było co się opieprzać. Mój brat jeździł bezwypadkowo, ale jak dla mnie za szybko, za dynamicznie, za nerwowo, bez przerw. Do dziś pamiętam, że odpoczywał godzinę – jechał wtedy siedemdziesiątką. Po godzinie ocknął się, powiedział, no dobra, pora jechać. W dodatku przez całą drogę, przez całe Niemcy puszczali w radiu Robbiego Williamsa. Przyrzekam, że caluteńki czas leciało Tripping.

Po południu zajechaliśmy pod szpital, w którym po udarze leżał nasz tato. Suszyło mnie po kawie, oczy szczypały od klimy, miałam już tłuste włosy i śmierdziałam. W głowie zapętlił się cieniutki głosik: I know it’s coming there’s going to be violence I’ve taken as much as I’m willing to take.

Weszliśmy do szpitala, zapytałam pierwszą napotkaną pielęgniarkę, gdzie znajdę kogoś z kim porozmawiamy o stanie ojca. Powiedziała, że mam iść do taty, a lekarz zaraz przyjdzie.

Przyszedł dosłownie za chwilę, usiadł, wysłuchał mnie, czyli mój dukający niemiecki, odpowiedział na wszystkie pytania i sporo dodał od siebie. Zabronił transportu lotniczego i odradził karetkę. A kiedy skończyły się pytania, posiedział chwilę i powiedział, że gdyby coś, to on jest.

-Po co te badania?-pyta mnie matka

-Szukają przerzutów. Chyba.

-A wyniki biopsji? Co znaczą? Jak myślisz Tola?- pyta mnie mój niepełnosprawny ojciec.

-Sprawdzam w guglu, piszą, że rokuje dobrze. Chyba. Ale nie jestem pewna. Skończyłam tylko 6 sezonów Chirurgów. U House’a w ogóle nie zaliczałam. 

 

 

Jedna uwaga do wpisu “1000 km

  1. Przepaść pomiędzy tym co tu teraz a wtedy 1000 km stąd, nie? I nic nie wiecie? Kurde, nóż w kieszeni normalnie…

Dodaj komentarz